Wszystkie Hipotezy w Pigułce(9)

Choć badam sprawę Billy’ego Meiera od dwóch lat, nadal nie wiem, czy bardziej poprawne jest określanie ich mianem „Plejaran”, czy też „Plejadian” – ta pierwsza wersja pojawia się często w niemieckojęzycznych oryginalnych tekstach Billy’ego oraz grupy jego współpracowników „FIGU”, druga wersja króluje na terenie Stanów Zjednoczonych i ogólnie w globalnej sieci… W sumie mniejsza o to, byle było wiadomo, że chodzi o to samo. Generalnie przerabiam na ten temat już któryś raz te same „stare, dobre” źródła i materiały – ponieważ olbrzymie, wielotomowe, szczegółowe relacje ze wszystkich kontaktów są dostępne możliwe że nadal tylko w języku niemieckim – wprawdzie już w roku 1992 Randolph Winters relacjonował, że zostało to przetłumaczone na język angielski przez różne uczynne osoby, ale do publikacji nie doszło ze względu na problemy z wydawcami itp. komplikacje natury prawnej; może od tego czasu to się już jednak ukazało, na pewno będę te księgi tropił i próbował zdobyć, a w ostateczności gotów jestem zorganizować tłumaczenie z języka niemieckiego na polski – oczywiście po tym, jak zostanę milionerem dzięki odsetkom naliczanym na ROR-ach przez polskie banki, albo ożenię się z jakąś germanistką i ku rozpaczy jej rodziny wciągnę w głąb swojej ufo-sekty… Ale wcześniej oczywiście postaram się jakoś w miarę do końca upewnić, że przypadek Billy’ego Meira jest autentyczny i wart tego kalibru zachodu – kto wie, może zdążę pojechać do niego do Szwajcarii, zanim zegar zatrzyma się dla mnie lub dla niego; sam Billy mówił, że zginie niespodziewaną śmiercią.

Tak przez Internet to jednak trudno oddać czemuś całe serce, zawierzyć do końca – czy Twoi najwięcej warci przyjaciele byliby nimi i cieszyli się aż takim Twoim zaufaniem, gdyby byli Ci znani tylko z tekstów i nagrań wideo oglądanych na monitorze..?

Głównym źródłem wymienianych powyżej oraz poniżej informacji od Plejadian jest 16 anglojęzycznych kaset nagranych w 1992 r. przez Randolpha Wintersa, który przedstawia to w bardzo fajny sposób, „na luzie”, z dowcipem i tylko czasem za bardzo „po łebkach”, chociaż to i tak jest 8 godzin – materiał ten obejmuje m.in. wywiad z Billym i streszcza najważniejsze informacje z jego kontaktów z Plejadianami, a przesłuchać go można tutaj.

– Plejady, które widzimy na niebie, są zbyt młode, żeby gościć życie – planety są zbyt młode; nie ma tam nikogo, żadnego człowieka; Plejadianie pochodzą z Plejad położonych we wszechświecie przesuniętym wobec naszego o ułamek sekundy; ich ciała są zbudowane z delikatniejszej materii i nie mogliby witać się z nami uściskiem dłoni – to byłoby dla nich niebezpieczne, mogą tylko przechodzić blisko nas

– 24 tys. osób na Ziemi jest w kontakcie z Plejadianami i otrzymuje od nich informacje na zasadzie impulsów, ale żadna z tych osób sobie tego nie uświadamia

– impulsy otrzymuje się również z Kronik Akaszy, wtedy wie się różne rzeczy, nie wiedząc skąd; chodzi tu jakby o automatyczny dostęp do naszej wiedzy i mądrości z poprzednich wcieleń – Kroniki Akaszy zapisują wszystkie myśli, uczucia i słowa każdego człowieka na planecie; niewielu ludzi potrafi czytać z nich rejestry innych osób, pokrewnych im wibracyjnie, tzn. korzystać z ich mądrości lub umiejętności

– postępów na drodze duchowej i szlaku rozwoju świadomości można dokonać tylko dzięki medytacji

– ang. „fine matter world”, czyli świat „delikatnej materii”, o którym ciągle mówią Plejadianie (że tam odpoczywają dusze po śmierci, żyją istoty które nie potrzebują już ciał do zbierania doświadczeń, tam też na moment przenosi się załoga wraz z całym statkiem kosmicznym, jeżeli wykonują mega-daleki skok przez przestrzeń, zamiast podróżować miliony lat) – to mniej więcej to samo, co bywa określane także jako hiperprzestrzeń albo wymiar czasu zero

– u Plejadian wszystkich traktuje się równo, kobiety i mężczyzn, a także osoby posiadające największą wiedzę i najwyższy poziom rozwoju duchowego – nie uważa się ich za lepszych ludzi, tylko za osoby cieszące się korzyściami dłuższego istnienia jako dusza, mogące wykorzystywać doświadczenia większej liczby przeszłych żyć i tylko dlatego mądrzejsze, bardziej rozwinięte

– do kontaktów z Plejadianami młodego Billy’ego przygotowywali Timmerowie, ludzie z innego wszechświata (DAL) – bardziej zaawansowani od Plejadian technologicznie, ale mniej duchowo; konkretnie były to kontakty z sympatyczną blondynką o imieniu Asket, która z całego życia pamięta prawie wszystkie słowa i myśli – nie tylko swoje, ale również rozmówców; przedstawiciele jej rasy używają wielokrotnie więcej procent potencjału mózgu, niż my; w każdym razie ciekawa z nimi sprawa polega na tym, że mówią „Cześć”/”Dzień dobry” w taki sposób, że po prostu telepatycznie zalewają witaną osobę wszystkimi swoimi pozytywnymi uczuciami wobec niej żywionymi

– wszechświat równoległy istnieje, a wszystkie planety, budynki i ludzie mają tam swoje odbicia; różnica polega jedynie na niewielkim przesunięciu w czasie

– Ziemia jest jedynym miejscem we wszechświecie, jakie znają Plejadianie, w którym religie zdobyły tak wielkie znaczenie, że dla normalnego człowieka są już w tym momencie raczej przeszkodą w „wyczuciu” prawdy i samodzielnym zorientowaniu się, o co chodzi z tym całym życiem i istnieniem

– Plejadianie znają taniec, podobnie jak rasy zamieszkujące wszystkie inne znane im światy, to naturalne połączenie rytmu z ruchami ciała; jednak jeżeli chodzi o Plejadian, to u nich tańczą tylko kobiety, mężczyźni nie – ponieważ wielu mężczyzn, którzy za szybko się odrodzili/reinkarnowali, ma w sobie jakby ukryte wątki kobiece, które nie są do końca na miejscu i mogłyby stanowić swego rodzaju problem dla ich tożsamości, gdyby się uwypukliły – a temu właśnie mógłby sprzyjać taniec.

– duch potrzebuje pokarmu, a tym pokarmem jest dla niego poznawanie prawdy, wiedza i mądrość, które płyną z doświadczeń – dlatego istotne jest, żeby je zbierać, podążać za iskierkami ciekawości

[ Generalnie informacje w tej części niniejszej podstrony bardzo przypominają początek podstrony „Przekaz” – jednak tym razem są relacjonowane nieco dokładniej i z baczną uwagą, żeby uniknąć jakichkolwiek pomyłek czy najdrobniejszych przeinaczeń. Jeszcze jeden przerywnik: Plejadianie sceptycznie wypowiadają się o „Eksperymencie Filadelfia”, tzn. według nich nic takiego nigdy nie wydarzyło się w żadnej stoczni na świecie – o ile można wierzyć internetowemu Wiki poświęconemu Billy’emu Meierowi, bo też do końca nie sposób wykluczyć, że ktoś życzliwy przy tym manipuluje i czasami Plejadianie wcale nie mówili tak, jak tam jest napisane, że oświadczali. W każdym razie, jeżeli faktycznie nie było żadnego takiego eksperymentu, to pozostaje jedynie takie wytłumaczenie, że Al Bielek jest ofiarą zaawansowanych eksperymentów z reżyserowaniem pamięci i wgrywaniem wspomnień – skądinąd on sam jest świadomy istnienia takiej technologii, o czym sam mówił, opowiadając jak wynikło to z rozwijania osiągnięć Wilhelma Reicha; poza tym część jego historii to przecież całkowite wymazanie pamięci, po którym zapomniał kim był – a może sam do końca po dziś dzień nie jest pewien, które wspomnienia są bardziej prawdziwe..? Kto niby mógłby pokusić się o chociażby szacunkową ocenę prawdopodobieństwa takiej ewentualności… O co zaś mogłoby w tym chodzić – chyba o nic innego, jak o przestraszenie całego świata, że USA od pół wieku posiadają niesamowite technologie, więc lepiej z nimi nie zaczynać i się nie stawiać. Z drugiej strony, jako już nie takie żółtodzioby w zachłystywaniu się poszczególnymi źródłami na temat ufo, nie powinniśmy chyba nagle zakładać, że wszystko, co relacjonuje Billy Meier, to na pewno 101% prawda, a Plejadianie mają krystalicznie czyste intencje i są poza wszelkimi podejrzeniami, nawet kiedy sugerują, że to nie angielski, a język niemiecki powinien stać się globalnym środkiem komunikacji, ponieważ w tym języku najbardziej precyzyjnie można wyrażać różne metafizyczne zagadnienia i pojęcia, a poza tym wywodzi się on z języka pradawnych przybyszy z gwiazd.

Osobiście znam trochę język niemiecki, ale go nie lubię i na dłuższą metę denerwuje mnie jego brzmienie, wręcz powoduje lekkie pogorszenie samopoczucia – stąd np. moja nieśmiała podejrzliwość w tej kwestii; poza tym nas Ziemian stać chyba przecież na jakiś nasz własny niepowtarzalny język, w którym będziemy wszystko wyrażać tak wesoło, pozytywnie i z humorem, że za kilka tysięcy lat prześcigniemy Plejadian w ewolucyjnym wyścigu kultur, a potem to oni będą się od nas uczyć „jak żyć”; co nam będą narzucali jakiś język z gwiazd – i do tego brzmiący jak niemiecki, który chyba nie do końca pasuje fonetycznie do naszej pięknej planety. Nie sprawdziła się również przepowiednia Plejadian dotycząca Jana Pawła II – że zostanie uśmiercony wkrótce po objęciu pontyfikatu; choć bardzo groźny zamach faktycznie nastąpił, więc tak zupełnie się nie pomylili. Ale generalnie przypadek Billy’ego Meiera ma niewiele słabych punktów, choć przez dziesiątki lat składające się nań materiały urosły w olbrzymie ilości zdjęć, nagrań wideo latających spodków, próbki minerałów nieznanych naszym laboratoriom i przede wszystkim grube tomy wiadomości z kontaktów, w których nikt jeszcze nie znalazł ani jednej podejrzanej sprzeczności; a Billy w wywiadach odpowiada zawsze bez zastanowienia, swoim śmiesznym angielskim, nie wymijając żadnych pytań jak niektórzy inni „kontaktowcy”. Autentyczność tego przypadku potwierdzali też pracownicy tajnych wojskowych projektów, jak chociażby Phil Schneider – zwykle wymieniając go jako jedyny wiarygodny przypadek kontaktu na całej planecie, to znaczy nie wspominali nigdy o żadnym innym wartościowym źródle tego typu – ani Al Bielek, ani Stewart Swerdlow; ten ostatni najbardziej różni się w swojej wersji historii od tego, co przekazał Billy, przede wszystkim przekonaniem, że rywalizujące z Atlantydą imperium Mu (Lemurię) zamieszkiwane było przez gadoidy, a nie inną społeczność ludzi z gwiazd – ale kto wie, może w przyszłości okaże się, że to jednak Stewart miał rację, a kosmicznie inteligentne smoki szykują się do odwiedzenia naszej planety gwiezdną eskadrą bojową, czyli tak jak mówił Alex Collier – poza tym obydwaj oni zgadzają się co do faktu postępującej infiltracji najważniejszych na Ziemi struktur władzy przez czynniki pozaziemskie – tyle, że wg Stewarta i Davida Icke chodziłoby tu raczej o wrogą ludzkiej wolności operację rozpoczętą wiele tysięcy lat temu w starożytnych królestwach, od których zaczyna się historia naszej obecnej cywilizacji technicznej, sekretne przedsięwzięcie od mileniów kontynuowane przez przedstawicieli określonych rodów, reprezentujących specyficzne linie genetyczne, rozwijane z powodzeniem i nie mieszczącym się nam w głowach sprytem dzięki domieszce krwi przybyszy ze starszych gwiazd i wykorzystywaniu wiedzy potajemnie zachowanej z czasów ich pobytu na Ziemi – tak że obecnie praktycznie już kontrolują nasz świat, a my się śmiejemy, kiedy ktoś o tym mówi;

natomiast według Alexa Colliera, Drakonianie to owszem główny problem, jeżeli tu do nas dolecą przedarłszy się przez blokady zorganizowane jakoby przez sprzyjające nam rasy, ale na tę chwilę na Ziemi powinniśmy strzec się przede wszystkim Szarych, którzy wszczepiają implanty tak ludziom z najwyższych kręgów władzy, jak i tysiącom zwykłych Ziemian, z których chcą sobie zrobić zdalnie sterowaną armię. Tymczasem według Plejaran owszem, konfrontacja z siłami inwazyjnymi z kosmosu jest dla mieszkańców Ziemi nieuchronna, ale choć początkowo określili tych przyszłych agresorów enigmatycznie jako „barbarzyńskie istoty”, to przy innej okazji ukonkretnili to do „zdegenerowanych ludzi z kosmosu”; poza tym o wojowniczych międzyplanetarnych gadach nigdy nie wspominali i choć nie mówili też, że takich nie ma, ani że w swoim przekazie przedstawiają pełny obraz sytuacji, to potem wprost jako śmieszną i niedorzeczną ocenili hipotezę obecności na Ziemi „zmieniaczy kształtów”, tj. istot potrafiących zmieniać postać fizyczną z ludzkiej na gadzią i z powrotem – choć akurat ten fragment przesłania Plejaran pochodzi z może nieco mniej wiarygodnej relacji z rzekomej telepatycznej rozmowy z Billym, dotyczącej komunikacji jakoby zaistniałej już długo po odlocie Plejaran z Ziemi, znanej mi tylko i wyłącznie z Internetu, z większego zbioru podobnych opracowań, odnośnie których w wielu przypadkach/tekstach można odnieść wrażenie, że w porównaniu z tematami poruszanymi w poprzednich dekadach, dużo częściej padają w nich lekceważące słowa o znanych nazwiskach i wątkach ze sfery ukrywanych zagadnień, w której współcześnie próbują się rozeznać osoby nie ufające już koncesjonowanym mediom. Może więc to jest tylko dezinformacja, tzn. pewna ilość dostępnych w sieci streszczeń z kontaktów Billy’ego to rozmyślnie spreparowane fałszywki wymierzone w czołowe tematy i autorytety strefy ukrywanych informacji. A może to czysta prawda, wiele rzeczy faktycznie zostało niesamowicie rozdmuchanych na zasadzie pesymistycznych domysłów i mechanizmu oceniania informacji opartego m.in. na myśleniu „jeżeli to straszne, to musi to być prawda”; a David Icke rzeczywiście padł ofiarą takiej manipulacji, jak sugerował to „Elite Family Insider”: że kiedy zaczął odkrywać różne ukrywane zasady naszej rzeczywistości i popularyzować owe istotne prawdy, od wieków utrzymywane w ścisłej tajemnicy przed szerokimi masami, gdyż umożliwiające każdemu pojedynczemu człowiekowi pojęcie własnej wyjątkowości, skali potęgi swych myśli, faktycznego zasięgu emisji uczuć, znaczenia czynów, kosmicznego sensu swej egzystencji jako energii w otoczeniu energii udającej materię, możliwej do przekroczenia iluzoryczności fizycznej poszewki świata, wagi zdrowego odżywiania i faktu dodawania do publicznej żywności i wody substancji hamujących rozwój potencjału psycho-intelektualnego – stał się niewygodny dla kręgów zainteresowanych zachowaniem tej ezoterycznej wiedzy dla swych elitarnych kręgów i zaczęto intensywnie podsuwać mu świadków „zmieniania postaci”, co wprawdzie początkowo go nie przekonywało, ale po pewnym czasie jego umysł ugiął się pod natłokiem dziesiątek relacji i uwierzył w to na zasadzie „skoro jest aż tak wielu świadków, to coś musi w tym być” – czy raczej nie potrafił logicznie odrzucić takiego uporczywie nasuwającego się wniosku; włączenie do własnego przekazu opowieści o pół-ludziach / pół-gadach, zdolnych do błyskawicznej fizycznej zmiany postaci, zaważyło zaś na ogólnym postrzeganiu jego postaci w oczach wielu osób, które być może, gdyby nie ta śmiała hipoteza, zainteresowałoby się tym, co ma do powiedzenia. W tym momencie wypada mi chyba jednak dodać od siebie, że również mnie dwukrotnie w ciągu życia, na długo zanim zacząłem interesować się ufo, zdarzyło się widzieć coś dziwnego, w charakterze niepokojąco nieznanej i niezrozumiałej tekstury o kształtach popiersia albo samej głowy – w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą widziałem sylwetkę człowieka. Oczywiście nie mogąc sobie tego w żaden sposób wytłumaczyć ani racjonalnie przyswoić, zapominałem o tym szybko, dochodząc do wniosku, że musiało to być złudzenie i po prostu coś głupiego przywidziało mi się ze zmęczenia. Dopiero wiele lat później, poznając sylwetkę i hipotezy Davida Icke’a, przy wątku o żyjących między nami „zmieniaczach kształtów” przypomniały mi się tamte dwa przeżycia, czy raczej niepowtarzalne wrażenia optyczne – z których właściwie to jednego nie jestem do końca pewien, bo to było w ruchu i kątem oka tylko przez ułamek sekundy, ale za to drugiego wręcz przeciwnie, ponieważ scena trwała znacznie dłużej i rozgrywała się w zamkniętym pomieszczeniu na niewielkim dystansie, a to jak migał mi wtedy obraz, niczym w tv gdyby przełączać pomiędzy dwoma kanałami, pasowałoby zdaje się idealnie do wytłumaczeń Icke’a, że czasami jesteśmy zdolni do dekodowania rzeczywistości w innym paśmie – tak właśnie coś mi się chyba wtedy jakieś pasma przełączały, bo gapiłem się ze zdziwieniem, raz widząc naprzeciwko siebie zakłopotanego człowieka, raz coś w stylu potwora z kosmosu, czy może raczej bytującego w innym wymiarze demona, pasożytniczo żywiącego się emocjami obserwowanej przeze mnie osoby – jak teraz próbuję to sobie w nowy sposób tłumaczyć, skoro zwątpiłem w wersję o „shape-shifterach” – którą wcześniej m.in. przez tamte przeżycia promowałem…

Komentarze 3 to “Wszystkie Hipotezy w Pigułce(9)”

  1. Robert z Warszawy Says:

    Plejaranie Billyego Meiera to szarzy. Uwielbiają straszyć globalnymi kataklizmami, mają shizę na punkcie gotowania zupy, której składnikami są żydowscy prorocy. Szarzy kochają robić z Billyego Chrystusa. Metodykę szarych łatwo jest namierzyć w tych „prawdach”. Al Bielek to mega dezinformator. A gdzie podziewają się Tom Kenyon i Virginia Essene z Hathorami ? Lemuria i Atlantyda to ludzkie sfery, aczkolwiek gościli tam pozytywni i negatywni E.T. Teza o channelingach poprzez satelity to sprytne posunięcie negatywnych energii, mające na celu odwrócenie uwagi odbiorców od energii pozytywnych jak (RA Material – The Law Of One. Carla Ruecert, Don Elkins i James Allen MacCarty).

  2. Ryb Says:

    polecam ‚Syreny z Tytana’ K. Vonneguta Jr.

    • Metju Says:

      Witaj. Syreny z tytana to jest raczej powiesc Fantasty / SF takze troche z dala ma sie od tematu. Chyba, ze poprostu polecasz to fajna ksiazka 🙂


Dodaj komentarz