Wszystkie Hipotezy w Pigułce(2)

Jeszcze dwa słowa o jedzeniu mięsa (czego osobiście przez długie lata nie praktykowałem i wyrosłem na pięknego szkieletora, patrzącego na protoplastów w górę): według Alexa Colliera należy tego unikać, ale jeżeli ktoś czuje wewnętrzną ochotę/potrzebę, to powinien ją zaspokoić, zamiast się męczyć. Plejaranie jedzą mięso, ale takie uprawiane niby zboże, dzięki czemu nie muszą zabijać zwierząt. Według Hejala nasi naukowcy wynajdą tego typu sztuczne mięso za kilkadziesiąt lat; w jego relacji jednym z nakazów Kreacji, to znaczy takim prawem wszechświata, na które On zerka czy przestrzegamy, jest spożywanie w odpowiednich dla swojego gatunku ilościach pokarmów pochodzenia mineralnego, roślinnego oraz zwierzęcego – czyli jeśli w ogóle nie jesz mięsa, to trochę denerwujesz kosmos; w roślinach podobno za dużo jest jakichś kwasów, żeby można było się tylko nimi odżywiać. Uwaga niezgodność: według Hejala Księżyc to sympatyczny obiekt stworzony przez jakiegoś Gwiezdnego Ogrodnika, pusty w środku i zamieszkany przez istoty niematerialne, które gromadzą energię mentalną wyprodukowaną przez Ziemian (to jedno by się akurat zgadzało – według Schneidera Szarzy ciągle kombinują z jakimiś żniwami dusz [naszych], a według Colliera Księżyc to właśnie jak gdyby główna rafineria w tym systemie i to tam podróżują nasze dusze po śmierci, to znaczy obcy je ściągają, kasują pamięć i coś tam jeszcze robią, a potem się wraca od nowa „produkować miód”); ewentualnie nieco na siłę można by to spróbować uzgodnić zakładając, że Szarzy tylko pasożytują gdzieś na powierzchni Srebrnego Globu i podłączają się do tego przepływu dusz/energii – ale po co uzgadniać, skoro może ten Hejal to po prostu jakaś ściema, choć w sumie całkiem ciekawa, no i byłby pierwszy kosmita-Polak… Według Hejala owa energia mentalna jest potrzebna istotom wyższym na projekty w innych zakątkach kosmosu, a wszystko jedno, czy pochodzi z emocji pozytywnych, czy też negatywnych – byle było jej dużo; układy planetarne stworzone nie przez Kreację, ale przez istoty zwane Gwiezdnymi Ogrodnikami, można poznać po dziwnych relacjach ciał niebieskich – u nas byłby to zbyt duży Księżyc o pozornej wielkości identycznej z tarczą Słońca, u nich na Saleinji jest jakoby jeszcze większe przegięcie – 4 księżyce na tej samej orbicie w równych odstępach od siebie, a kiedy jeden wypadnie z toru po przejściu komety albo zderzeniu z meteorem, jakaś tajemnicza siła ściąga go z powrotem na właściwe miejsce. Dalej z tego samego źródła: wewnątrz Ziemi kwitnie zaawansowana cywilizacja Agarty i na pewno dadzą o sobie znać, jeśli przeprowadzimy jeszcze parę eksplozji nuklearnych albo spróbujemy podbić inną planetę czy np. nawrócić jej mieszkańców na taką lub inną religię (natomiast według Plejaran od Billy’ego Meiera przynajmniej ci z podziemnego miasta Agarta są nieco porąbani i chcieliby rządzić całym światem, ale są za słabi technologicznie). Substancje psychoaktywne generują wizje niewiarygodne z powodu skażenia iluzjami umysłu tworzonymi przez zanikające połączenia nerwowe – narkotyki to droga na skróty prowadząca na manowce, a za pomocą medytacji można osiągnąć nie tylko te same, ale nawet lepsze efekty, tylko trzeba nad tym troszeczkę popracować; do pewnego stopnia usprawiedliwieni są jedynie szamani, którzy do wprowadzania się w trans oprócz psychotropów używają rytmu bębnów – ich wizje mają wartość, w przeciwieństwie do doświadczeń kogoś, kto używa samych narkotyków – ale ze względu na skażenie halucynacjami muszą sobie potem te wizje interpretować i przez to mają więcej roboty oraz okazji do pomyłek niż szamani, którzy do popadnięcia w trans korzystają jedynie z bicia w bębny (tymczasem np. według Baśki Marciniak albo Bashara, „podróże” są o.k. i pozwalają nam na poszerzanie granic własnej świadomości). Generalnie ze wszystkim w życiu to jest tak, że łatwa droga zawsze się komplikuje i kończy katastrofą, a trudna droga z czasem staje się coraz łatwiejsza i okazuje naprawdę dokądś prowadzić. Istnienia duszy można dowieść: na fotografiach kirlianowskich widać brakujące kończyny u osób po amputacjach, a w chwili śmierci waga ciała maleje o pewien ułamek – można to łatwo obliczyć, byle uwzględnić przy tym wdechy i wydechy. Inkarnująca się dusza może sobie wybrać planetę (różnica z przekazem Plejaran – według nich jedyny naturalny sposób, żeby odrodzić się na innym globie, to polecieć tam pojazdem kosmicznym i na miejscu puknąć w kalendarz). Według Hejala nie ma problemu, żeby w następnym wcieleniu inkarnować się np. 700 lat wcześniej, ani …w tym samym czasie w wielu osobach naraz, nawet żyjących na różnych etapach rozwoju duchowego – tzn. chyba chodzi tu o to, że można by w swoim milion pięćsetnym wcieleniu urodzić się np. w roku 2120, potem rozwinąć się duchowo przez wiele żyć i kiedyś ponownie inkarnować się na tej samej planecie w roku 2125, a następnie jeszcze kiedyś w 2118 r. i samego siebie z przeszłości z pogardą gnębić w szkole, obrzucać na ulicy nieufnymi spojrzeniami, napaść w zaułku itp. … O medytacji: to nie człowiek powinien dostosowywać się do formy medytacji, ale na odwrót – można medytować leżąc, w wannie, patrząc w niebo, siedząc na drzewie itp. – jak komu wygodnie. Podczas próby uprowadzenia przez Szarych wystarczy uwierzyć, że można się ruszyć, aby przezwyciężyć paraliż i wprawić w panikę tych wybitnych pozaziemskich naukowców, skłaniając ich do wzięcia nóg za pas. Rasa Hejala, Saleinjiczycy, stosuje astrologię m.in. do przewidywania trzęsień ziemi i wahań nastrojów społecznych – dla nich to bardzo ważna nauka; nasza współczesna jej wersja jest totalnie niedokładna, ponieważ nie uwzględnia choćby pozornego ruchu gwiazd wynikającego z precesji – już lepsi byli w tym Majowie, a nawet wcześniejsze od nich ludy. O przeszczepach: jeżeli dawca nie żyje, to jego dusza może wałęsać się wokół osoby biorcy, w której ciele żyje jeszcze fragment jego ciała – taką duszę trzeba w czasie hipnozy zagaić i przekonać, że umarła, inaczej będzie tak uwięziona do śmierci biorcy i może zacząć wpływać na jego zachowanie, a nawet wypierać jego duszę; prawidłowe rozwiązanie to hodowanie klonów narządów z tkanek pacjenta, to nad tym powinni pracować nasi naukowcy. O żywności modyfikowanej genetycznie: spowodowała wzrost zachorowań na autyzm i inne, nowe choroby genetyczne, a realne skutki jej stosowania będą widoczne za około sto lat – pokarm nie jest trawiony w 100%, ułamek procenta genów z przewodu pokarmowego przenika do organizmu w niezmienionej postaci. Wersja Hejala o Jezusie jest zupełnie inna – że był przywódcą powstania przeciwko Rzymianom i w ogóle nie było wtedy jeszcze ukrzyżowań, a na pal wbito kogoś innego, jakiegoś zwolennika-ochotnika. O Fatimie: to tylko jacyś Dewianie robili sobie eksperymenty chcąc sprawdzić, czy ludzie nadal każdą garść informacji będą przerabiali na religijne cuda. O Roswell: to faktycznie był balon, ale nie meteorologiczny ani prototypowy, tylko szpiegowski. O istotach niskich, demonicznych, regresywnych itp.: od jakiegoś czasu porzucają centra religijne, gdzie żerowały na wywoływaniu w wiernych poczucia winy i strachu przed karą, a przenoszą się do …mediów, powodując brutalizację przekazów. O nauce: ziemska nauka to religia oparta na wierze w dogmaty naukowe, a w naszych czasach sytuacja jeszcze się pogorszyła, ponieważ środowiska biznesowe wspierają te dogmaty w celu ukrycia przed społeczeństwami niektórych wynalazków, np. generatorów darmowej energii. O wnętrzu Ziemi: nie ma tam dnia ani nocy, zawsze panuje półmrok podobny do zmierzchu czy świtu; przejść jest wiele, a jedno z nich znajduje się w Górach Świętokrzyskich, ale jest dobrze zabezpieczone i najlepiej w ogóle go nie szukać, bo „mogłoby się to skończyć dla śmiałka śmiercią”. Zablokowanie pamięci o poprzednich wcieleniach to nie sprawka złowrogich kosmitów lecz efekt eksperymentalnego wprowadzenia na Ziemi prawa karmy z inspiracji Plejaran – to był ich pomysł i to samo w dobrej wierze zrobili u siebie, a kiedy okazało się, że to fatalny system (nikt nie kojarzy, za co pokutuje), odeszli od tego rozwiązania, tymczasem u nas nie dało się już niczego odkręcić i tak zostaliśmy, jako że królowie i kapłani w obronie swej pozycji wzniecili w naszych przodkach nienawiść do przybyszy z gwiazd, którzy próbowali wrócić, aby naprawić ten błąd – posuwano się nawet do ich mordowania. To oto chodziłoby w micie o Edenie – drzewo to cykl życia, owoc to prawo karmy, wąż to kosmiczni ludzie, a wypędzenie z raju to utrata pamięci o poprzednich wcieleniach. Prawo karmy sztucznie wgrane w naszą rzeczywistość niepotrzebnie obciąża np. osoby wykonujące zawód kata – każdy, kto kogoś zabije, zginie z czyjejś ręki w tym lub w kolejnym wcieleniu albo w następnym życiu doświadczy śmierci ukochanej osoby – nie pojmując, dlaczego go to spotkało. Mohendżo Daro było stolicą Imperium Ramy noszącą nazwę Narmini – Atlantydzi rozwalili ich atomówkami, ledwo je wynaleźli; Atlantyda była imperium zbudowanym na niewolniczej sile roboczej. Rzekome uprowadzenia przez kosmitów to przeważnie wojskowe eksperymenty na ludziach kamuflowane wprowadzaniem sztucznych wspomnień; okaleczenia bydła to darmowe eksperymenty na zwierzętach; chociaż faktycznie kręci się tu pewna wymierająca rasa kosmitów. Pasażerowie samolotów, którzy rzekomo zginęli 11 września, w rzeczywistości zostali przekazani wojsku w charakterze materiału na eksperymenty, a wcześniej użyto ich do sfingowania połączeń telefonicznych. W roku 2012 wydarzy się to, co ludzie będą sobie wyobrażać, że się wydarzy, a tak w ogóle to kosmici rozpowszechniają inną datę – 3 II 2029, kiedy zakończy się Era Ryb, a oddziaływanie Ery Wodnika osiągnie moc 100%. Do roku 2023 trwać będzie faza przejściowa; ocieplenie wszystkich planet w naszym układzie stanowi efekt zmian w aktywności Słońca. Saleinjiczycy klasyfikują mieszkańców Ziemi jako …istoty półświadome, zdaje się coś jakby pomiędzy roślinami i drzewami a ludźmi czy pomysłowymi gadami z normalnych planet. Dziura ozonowa to wynik raczej eksplozji nuklearnych – nieprzypadkowo pojawiła się nad Ziemią Królowej Maud, gdzie Amerykanie przeprowadzali detonacje. Zaprzestanie wytwarzania broni to nie najlepszy pomysł – w kosmosie czai się bowiem wiele agresywnych ras; należałoby jednak skoncentrować się na technologii obrony planety przed atakiem spoza Układu Słonecznego. Czipy wszczepiane pod skórę zagrażają zdrowiu i wywołują raka; implanty w rodzaju dodatkowej pamięci podłączanej do mózgu mogą stać się makabrycznym polem do popisu dla ludobójców – twórców wirusów komputerowych, nie wspominając o ponurych planach władz czy wojska. Przygotowywany przez amerykańskich decydentów plan sztucznej inwazji obcych zakłada wylot wszystkich latających spodków ‚made in USA’ i zniszczenie kilku miast, a następnie, w odpowiedzi na wybuch paniki, utworzenie światowego komitetu, który przejmie kontrolę nad siłami militarnymi wszystkich krajów; po spektakularnym „odparciu inwazji” stolicą globalnego państwa zostanie Waszyngton albo Nowy Jork, rozpoczną się polowania na kosmitów oraz ich rzekomych kolaborantów, pokazowe procesy i nagonka-histeria, podczas gdy osoby poddające w wątpliwość prawdziwość inwazji będą eliminowane; dopiero z czasem ludzie zaczną się orientować, że pomimo całego tego strachu i nienawiści, coś jakoś długo ci kosmici nie atakują… Z myślą o tym szlachetnym przedsięwzięciu rozmaite grupy ufologiczne są infiltrowane przez agencje wywiadowcze, starające się odpowiednio ukierunkowywać ich badania i promować dezinformację; według Hejala nieświadomie przyczyniają się do tego ufolodzy w rodzaju dr Jana Pająka (niniejszej witryny pewnie jeszcze nie widział – ale jakby co, to chętnie opiszę i z ulgą zrelacjonuję, że „ukrytesprawy.org” to też trochę prawdy, a niewiele mniej bzdur i ściem). Jednak ukryty światowy rząd, kontrolujący banki, czołowych polityków, przemysł zbrojeniowy oraz spożywczy, dążący do posiadania władzy absolutnej nad losem każdego mieszkańca Ziemi, jeszcze nie podjął ostatecznej decyzji, że „robimy tą inwazję kosmitów” – istnieje bowiem również plan alternatywny, który zakłada po prostu wywołanie kolejnej wojny światowej, czego zbawiennym dla ludzkości skutkiem miałoby być pozbycie się kilku nadmiarowych miliardów ludzi. Plotki o ewakuacji wybranych Ziemian przez kosmitów w przyszłej sytuacji zagrożenia rozpowszechniają rasy, które potrzebują niewolników do pracy na odległych planetach – zachęcają do wkraczania na ich pojazdy, bo to będą statki niewolnicze. Czerwony Meteor został zaprojektowany przez Wszechświatowego Ogrodnika (śmieszna nazwa, ale tu chodziłoby po prostu o jakąś istotę z 11 poziomu gęstości, najwyższego dla istot) w taki sposób, żeby jedynie wspólny wysiłek wszystkich krajów był w stanie odeprzeć to zagrożenie – nie sprosta mu żadne państwo działające w pojedynkę ani dowolnie liczna grupa krajów; ten kamyk ma stuknąć gdzieś pomiędzy Polską, Białorusią a Ukrainą (według Plejaran pomiędzy morzami Północnym a Czarnym), choć wg symulacji Saleinjiczyków w wyniku działań ludzi uda się go skierować na Alaskę – co i tak będzie oznaczało ogromne kłopoty; w tej sprawie można liczyć na zero pomocy od kosmitów, natomiast później mogą się zgłosić różne rasy, które zaoferują wsparcie w odbudowie, ale w zamian za coś – np. zgodę na osiedlanie się; trzeba na to bardzo uważać. Generalnie kosmici przewidują, że nadchodzą ciężkie czasy dla Ziemian – dlatego już nawet wcielają się w Polaków, by pozytywnie oddziaływać na opinię publiczną; takich ‚gwiezdnych wędrowców’ w ciałach dorosłych ludzi jest teraz według Hejala około 50 na naszej planecie, ale za to mamy prawdziwy wysyp dzieci Indygo – one też sporo wiedzą. W wyniku zmian klimatycznych Europa dozna upadku, zmienią się jej linie brzegowe. W Polsce pojawią się drzewa znane z obszarów południowych, będzie można uprawiać banany i owoce cytrusowe, a w Bałtyku pomimo zanieczyszczeń zameldują się stada delfinów oraz rekinów; niestety nadlecą również uciążliwe muszki i moskity. Ludzi nie czeka przejście do czwartej gęstości, ponieważ …już się w niej znajdujemy – przed nami teraz przejście w piątą, ale nie będzie to gwałtowny skok, raczej coś jak oczyszczający prysznic z kosmosu; pojęcia gęstości nie należy rozważać materialnie, gdyż chodzi tu o częstotliwość wibracji energetycznej ciała/aury/duszy – coś jakby taktowanie procesora w komputerze. Teoria Wielkiego Wybuchu mylnie zakłada, że Wszechświat rozchodził się równomiernie we wszystkich kierunkach – tymczasem ta siła jest zbyt wielka, żeby móc w taki sposób eksplodować, zawsze działa przy tym również siła odśrodkowa i wszystko rozchodzi się spiralnie – to dlatego nasi naukowcy się dziwią, że niektóre galaktyki się do nas przybliżają, zamiast oddalać jak im pobliskie; przy czym to i tak jest na tej zasadzie, że cały kosmos rozpływa się jak gdyby po wewnętrznej powierzchni sfery i czym szybciej galaktyki się od siebie oddalają, tym prędzej się ze sobą zderzą – to jest tak jak na Ziemi, że jeżeli samolot leci cały czas w jednym kierunku, to po pewnym czasie okrąży planetę dookoła i znajdzie się ponownie w tym samym miejscu – tyle że w przestrzeni zamiast po powierzchni wypukłej, dryfujemy z tymi wszystkimi gwiazdami po wklęsłej; Wszechświat będzie się tak rozszerzał, „kurczył” i wybuchał wiele razy (według Plejaran 7) i za każdym następnym będzie lepsza jazda i ładniejsze ogrody – o to chodzi. Przepowiednie Nostradamusa to fantazje bibliofila; „kod Biblii” to bzdura i działa również zastosowany do „Moby Dicka” – niestety niektórzy izraelscy politycy traktują go poważnie i opierają na nim swoje decyzje np. odnośnie akcji wobec sąsiednich krajów. Przekazy Kasjopejan to ściema – to ludzie piszą dla ludzi. Ziemianie nie przejęli żadnego wraku ufo – te pojazdy są odpowiednio zaprogramowane na taką ewentualność; niesamowite technologie Amerykanów pochodzą od III Rzeszy i z podglądania przyszłości przez posiadające taką umiejętność osoby, które następnie opisują maszyny naukowcom. Jednocześnie Hejal przyznaje, że wiele informacji zostało mu zablokowanych/wymazanych dla jego własnego bezpieczeństwa pod kątem porywania na spytki przez służby lub tajne organizacje. Telefony komórkowe są bardzo szkodliwe, co można sobie sprawdzić kładąc kilka aparatów antenkami do środka i umieszczając w nim orzeszek lub przepiórcze jajo, a następnie wprawiając komórki w stan odbierania sygnału – orzeszek od razu podskoczy, a białko jajka po pewnym czasie się zetnie. Wersja o katastrofie Tunguskiej identyczna, jak ta od Billy’ego Meiera – to była eksplozja pojazdu pozaziemskiego, dlatego w epicentrum drzewa nie zostały powalone, podobnie jak budynki w Hiroszimie. Jeśli jednak dojdzie do tej III wojny światowej, to najbezpieczniej będzie w centralnej części byłej Jugosławii, w Australii oraz na Antarktydzie; Polska „może ucierpieć na skutek zbytniej uległości polityków wobec obcych mocarstw i doznać skutków ataku nuklearnego z powodu tarczy antyrakietowej, której radar ma być częścią rozszerzonego systemu szpiegowskiego Echelon” – jeśli ten cały Hejal to mistyfikacja, to już wiemy, kto za tym stoi… Saleinjiczycy po katastrofie wywołanej przez uderzenie meteoru 276 tys. ziemskich lat temu urządzili na swojej planecie jeden pas mieszkalny oraz dwa pasy dzikiej przyrody, w których w ogóle nie ingerują w ekosystem – nie gaszą naturalnie powstających pożarów ani nie pomagają zwierzętom podczas powodzi. W naszym prawie według nich brakuje prawa łaski i anulowania kary na życzenie ofiary przestępstwa; jest ich czterysta tysięcy, choć kiedyś było 25 miliardów; są biseksualni, żyją w multi-rodzinach przypominających hippisowskie komuny, mają jedną dziurkę w nosie i po cztery palce u rąk i nóg; słyną ze sztuki barwienia ciał (nie używają ubrań); Ziemianie słyną w kosmosie z poczucia humoru, wynikającego prawdopodobnie z absurdalności naszej rzeczywistości (czyli pośrednio z tego, że jesteśmy największymi głąbami wśród cywilizacji ludzkich – inne są od nas dużo słabiej rozwinięte technicznie, ale należą do tych Unii Galaktycznych itp. konfederacji, ponieważ ich tam chcą i widzą, jako że są wystarczająco rozwinięci duchowo, bo ewoluowali w sposób zrównoważony, a nie tak pozbawiony proporcji, jak my na Ziemi, gdzie według bodajże Andromedan od Alexa Colliera, nasz poziom rozwoju technicznego dziwnie wyprzedza fazę rozwoju duchowego o pi razy drzwi 20 wieków). [koniec wiadomości od Hejala]

Info od Boryski, najwyraźniej „gwiezdnego dziecka” (ur. 1996) dorastającego w Rosji w obwodzie wołgogradzkim (od małego sypie historiami o swoim poprzednim życiu na Marsie, nazwami galaktyk i opisami prastarych ziemskich cywilizacji, choć nikt nie udostępniał mu tego typu informacji, a nawet gdyby – to niby z jakiej paki mały umie o tym opowiadać niczym profesor, zadziwiając naukowców i ufologów z całego świata): Lemurianie mieli 9 metrów wzrostu i jeden z nich był jego przyjacielem, który zginął pod skałą w czasie kataklizmu i jest im pisane spotkać się w tym życiu – tak że chyba nie były to żadne gadoidy; jakkolwiek jego mama usłyszała kiedyś, jak synek mówi do kogoś, samotnie bawiąc się w swoim pokoju: „Jestem pilotem statku badawczego, naukowcem, ale nie, nigdy nie połączę DNA ludzkiego z gadzim..! To sprzeczne z naturalnym prawem selekcji…” – a z kolorowych zabawek miał ułożone spirale DNA. Według chłopca Ziemię czekają poważne katastrofy związane z wodą w latach 2009 i 2013. Wideo z wywiadu w j. ang. tu, artykuł o nim i dzieciach Indygo w j. pol. tutaj.

Emerytowany oficer (nazwa stopnia: Command Sergeant Major) sił powietrznych USA Robert O. Dean służył m.in. w poprzedniej kwaterze głównej NATO w Paryżu w latach 60-tych, gdy niejednokrotnie napięcie pomiędzy obydwoma blokami militarnymi sięgało zenitu z powodu wzajemnego podejrzewania się o agresywne prowokacje z użyciem nieznanej broni powietrznej – a to tylko jakieś gigantyczne świetliste obiekty latały w szyku z zawrotnymi prędkościami od Uralu po Wlk. Brytanię, jakby chciały sprawdzić, kto szybciej zwołuje kryzysowe narady generałów, Układ Warszawski czy Pakt Północnoatlantycki – udzielił w styczniu 2001 roku programowi ‚Coast to Coast’ wywiadu, w którym przedstawił swój punkt widzenia na te tematy po 30 latach dociekań, które prowadził na własną rękę odkąd pewnego razu, kiedy nudzili się w bazie, dowódca powiedział mu „masz, to cię postawi na nogi” – i pokazał dokument potwierdzający obecność obcych na Ziemi. W jego opinii mamy do czynienia z największą historią w dziejach naszej cywilizacji, a ludzi, którzy ukrywają przed społeczeństwami prawdę o naszej historii, można zrozumieć, ponieważ rzeczy tego kalibru nie ogłasza się tak po prostu – np. kto w Twojej rodzinie zgłosi się na ochotnika, by powiedzieć babci, że tak naprawdę jesteśmy hybrydami i nasz gatunek od początku był poddawany manipulacjom genetycznym..? Albo jaki dzień tygodnia będzie dobry, żeby ogłosić, że w intrygę przeciw młodemu rabinowi 2000 lat temu w Galilei zamieszane były czynniki pozaziemskie? Według Roberta Deana już w roku 1964 wojsko miało niezłe rozeznanie co do czterech głównych grup obcych aktywnych na Ziemi od dłuższego czasu; według jego informacji temat Roswell polegał na 3 katastrofach w przeciągu 45-50 dni, pojazdów dwóch różnych ras znajdujących się na odmiennym poziomie rozwoju, a obcych od początku postrzegano jako zagrożenie w związku z nieprawdopodobnymi, z zupełnie innej bajki możliwościami ich technologii, które wielokrotnie prezentowali – nie było wątpliwości, że zwyciężyliby w otwartej konfrontacji, ani rozeznania co do ich planów – i w latach 90-tych nie było go w dalszym ciągu. 50 lat polityki ukrywania i ośmieszania wzięło się z wniosku, że skoro to takie niepokojące, to najlepiej będzie nie frasować tym miliardów. Szokujące fakty na temat naszej historii i planety, Księżyca i Marsa, to również nie są informacje, które ogłasza się tak z dnia na dzień – ujawnianie jest w toku, ale nie powiedzą wszystkiego naraz zbyt nagle. Jak mówi Bob Dean, im dłużej siedzi w tym temacie, tym bardziej rozumie ośrodki decyzyjne stojące za ukrywaniem wszystkiego przed ludźmi. Zresztą (info z innych źródeł) wszyscy pozytywni kosmici też wcale nie palą się do otwierania połączeń promowych pomiędzy naszymi światami, według nich jesteśmy jeszcze takimi prostakami, że jako ogół nie dojrzeliśmy do publicznego kontaktu – zaraz zrobilibyśmy z nich bogów, wrogów albo samolubów, którzy nie chcą nam dać nowych lekarstw ani technologii, a poza tym statystycznie nie jesteśmy na to jeszcze gotowi duchowo i gdyby nagle pokazali swoje statki na niebie, wiele osób równie nagle straciłoby psychiczny grunt pod nogami, ich światopoglądy uległyby z dnia na dzień wywróceniu i mogłoby to stanowić spory problem na skalę społeczną; ale jeżeli jakaś niewiele bardziej rozwinięta cywilizacja do nas podbije, to wtedy nie będzie aż takiej różnicy i prawdopodobnie w ten sposób się to naturalnie zacznie. Wiadomości od Boba Deana z wywiadu dla Project Camelot: klauzula ‚Cosmic Top Secret’ jest najwyższa w NATO i pozwoliła mu na czytanie m.in. raportów z autopsji obcych z rozbitych statków. W latach 60-tych pewien generał sił powietrznych USA wydał rozkaz strzelania do ufo, który został wycofany po 90 dniach, ponieważ latające spodki na kule odpowiadały wyłączaniem elektroniki w myśliwcach – a że były to nielotne odrzutowce zwane przez pilotów „kowadłami”, 30 samolotów spadło i kilku ludzi zginęło. Po szczególnie efektownym przelocie obiektów w lutym 1961 r. NATO powołało studium, które zakończyło prace opublikowaniem raportu w roku 1964 – w projekcie tym wzięli udział przedstawiciele Niemiec, Francji, Włoch, Wlk. Brytanii oraz USA, a także wybitni naukowcy, m.in. historycy, fizycy, antropolodzy i geolodzy z najlepszych uniwersytetów. Dzięki posiadanym uprawnieniom Bob Dean miał wgląd również do tego dokumentu. Wszystkie cztery podstawowe według ówczesnej klasyfikacji grupy obcych posiadają formę humanoidalną, a jedna z nich nie różni się od nas wyglądem w żaden rzucający się w oczy sposób. Raport zatytułowany „Assessment” stwierdzał m.in., że fenomenem ufo interesowali się już …starożytni Rzymianie. Kiedy bohater II wojny światowej gen. Robert Lee zapoznał się z jedną z 15 kopii dokumentu, przytłoczył go szokujący obraz prawdy i jednoczesna świadomość, że wszystkie czołgi i myśliwce tak naprawdę na nic by się nie zdały. Relacja z drugiej części wywiadu: rząd USA to nie to, co ludzie myślą – w kraju nie ma demokracji, ukryte władze (ang. ‚hidden government’) działają bez poszanowania żadnych praw i nie odpowiadają przed jakimkolwiek organem państwowym, Kongresem ani prezydentem, w ogóle niewiele o nich wiadomo oprócz tego, że telefony z pogróżkami wykonywane są z numerów NSA. Pytań bez odpowiedzi jest nadal sporo. Jak powiedzieć np. muzułmańskiemu fundamentaliście, że wszystkie religie świata mają pozaziemskie korzenie? Jak i kiedy zdradzić ludziom, że uprowadzenia to rzeczywistość, która nadal trwa? Jak oznajmić chrześcijańskim fundamentalistom, że Jezus był uczestnikiem programu „Gwiazdy – Ziemianom”..? Grupa ‚Majestic’ już się tak nie nazywa, ostatnio mieli kryptonim PI-40, 20 lat wcześniej podzielili się na dwie zaciekle zwalczające się połowy, z których jedna chciałaby wszystko ujawnić, a druga jest zdania, że nie i nigdy; w latach 1998-2000 z budżetu Pentagonu w niewyjaśnionych okolicznościach znikało 2.7 biliona dolarów rocznie. Generalnie słuchając Boba Deana można odnieść wrażenie, że ksiądz w dalszym ciągu przychodzi do niego z kolędą, a mimo otrzymywania pogróżek nie skończył jak Phil Schneider, bo co kwadrans wzmiankuje, że tak naprawdę władze nie są takie złe i chcą dobrze, a to całe ogłupianie to tylko tak z troski – ale z drugiej strony, gdyby był tchórzem, toby się tym raczej w ogóle nie zajmował, a poza tym przecież to nie jego wina, że go nie załatwili; najwyraźniej on po prostu wierzy w to, co mówi, no i ma sporo ciekawych informacji, jak np. te z najnowszego wywiadu z września 2008 roku (gość nieźle się trzyma w wieku 79 lat – trzy dekady badania ufo najwyraźniej posłużyły mu lepiej niż Geriavit Pharmaton): planeta Nibiru (według innych wersji jakiś jej księżyc) nadal leci w naszym kierunku, ale będzie tu dopiero w roku 2017. Władze nie powiedzą o tym ludziom, żeby nie wywoływać paniki – tym razem Nibiru ma się znaleźć po tej samej stronie Słońca, co Ziemia, a to nie jest dobra wiadomość dla towarzystw ubezpieczeniowych, gdyż jest to duża planeta. Tymczasem w pobliżu szczytu góry Ararat w Turcji satelita NRO sfotografował …wielką łódź – zrzuceni na lokację komandosi zebrali z drewnianego wraku kilka pamiątek, ale takich rzeczy się nie ujawnia, żeby nie wywoływać sporów pomiędzy religiami, nie nastawiać krajów antagonistycznie do siebie nawzajem, nie burzyć klimatu współpracy itd. Według tego emerytowanego oficera sił powietrznych (miał specyficzną pozycję, bo nie był żadnym generałem ani nawet pułkownikiem, ale miał dostęp do informacji, do których oni nie posiadali uprawnień i musieli polegać na tym, co im mówił) Anunnaki istnieją, mieszkają na Nibiru, są też od zawsze na Ziemi i grzebali przy nas od początku, na Marsie również ich nie brakuje – znajduje się tam np. podziemne miasto wielkości Chicago, które promieniuje tyle ciepła, że widać to na zdjęciach termo-jakichśtam. Cenieni przez niego badacze to Zecharia Sitchin i sir Laurence Gardner – tymczasem według Davida Icke’a i jego świadka po przejściach występującego pod przybranym nazwiskiem Arizony Wilder (co do Gardnera tego samego zdania jest również Stewart Swerdlow, z autopsji), są to świadomi dezinformatorzy na usługach Iluminatów, a tak w ogóle to hybrydy – kobieta ta rzekomo nieraz widziała ich zmieniających postać, mówi (j. pol.) o tym przed kamerami – też im była potrzebna do obrzędów ze względu na swoją moc psychiczną (hybrydy jej nie mają i nie potrafią odsyłać przybywających ‚demonów’ z powrotem); wielu zwolenników Icke’a uważa ją za osobę podsuniętą mu w celu wpuszczenia w maliny i skłócenia z innymi badaczami, z kolei zwolennicy wersji Wilder argumentują, że o hybrydach mówiła jeszcze przed ukazaniem się pierwszej książki brytyjskiego badacza, więc nie miała gdzie o tym przeczytać – a według niego informacje od niej w pełni pokrywały się z jego ustaleniami, zanim je opublikował i zaczął nagłaśniać na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Wracając do wywiadu z Bobem Deanem – prowadząca Kerry Cassidy pytała go o planowany według zeznań świadków z tajnych projektów krach ekonomiczny amerykańskiej gospodarki, jaki może się wydarzyć w październiku’08, co sugerowałyby prace The Arlington Institute – ośrodka badającego sny, który przewidział i zawczasu ogłosił zmiany w masowej świadomości we wrześniu 2001 i jeszcze bardziej długofalowe od października 2008 r. (oni po prostu zbierają sny i analizują je statystycznie, a czasami wychodzą bardzo ciekawe wyniki i faktycznie coś się potem dzieje – w ten sposób stali się renomowaną placówką, choć zresztą od początku działali w poważny i metodyczny sposób). Według Boba Deana ten krach to coś jak powycinanie nowotworów – to musiało nastąpić, bo te wszystkie firmy-giganty to po prostu totalne zombie i oszukiwały w papierach od wielu pokoleń księgowych.

Według Plejaran z domniemanego kontaktu B. Meiera, eksplozje bomb atomowych, oprócz nieznacznej ‚korekty’ orbity Ziemi i zdziesiątkowania planktonu, zainicjowały także powolną wędrówkę biegunów, której efekty staną się nie do przeoczenia za 1000 lat, gdy jeden z biegunów będzie się znajdował na dzisiejszym Bliskim Wschodzie; jednak nie wspominali nic o jakiejkolwiek możliwości nagłej zmiany co do ich położenia. Nie wydobywają minerałów ze swojej planety, ponieważ to ją rani – planeta to także żywe stworzenie Kreacji, które sobie ewoluuje na niższym poziomie świadomości. Ropa to dla planety coś jak żywe bakterie, swoją drogą eksplozje nuklearne zabiły jedną trzecią podziemnych zasobów tej nierozpoznanej jeszcze przez nas formy życia. Ze względu na zaburzanie naturalnego przepływu energii po planecie, tamy wodne to zdecydowanie kiepski pomysł; podobnie elektrownie jądrowe – rozszczepianie atomów ma również wiele konsekwencji, których jeszcze nie dostrzegliśmy, gdyż staną się one widoczne dopiero po wielu dekadach. Papież Paweł VI został otruty przez sitwę kardynałów i podmieniony sobowtórem, a w celu zatarcia śladów sfałszowano nawet jego świadectwa szkolne. Jezus/Immanuel nigdy nie mówił, że jest zbawcą, tylko że każdy może być swoim zbawcą i odnajdzie drogę do szczęścia, jeśli tylko będzie żył zgodnie z Prawami Stworzenia – które po prostu znał i to ich nauczał, będąc jednym z pierwszych kolaborantów kosmitów, jakich pamięta nasza historia. Według Plejaran fajnie jest w coś wierzyć, ale nigdzie w znanym im wszechświecie religie nie rozrosły się aż tak bardzo, jak u nas, to znaczy nie osiągnęły takiej pozycji i wpływu na życie ludzi; chrześcijaństwo jest nie lepsze niż islam i nie mniej skutecznie blokuje swoim wyznawcom/wychowankom prawdę, skądinąd obserwowalną w naturze, świecie wokół i w ogóle w kolejach własnego losu.

Łatwo jest potępiać Iluminatów, czy kto tam to zrobił, za wpuszczenie do Afryki AIDS i ukrywanie ‚lekarstwa na raka’ (patrz Raymond Rife) – choć nikt z ‚nich’ nie zarobił na tym pewnie ani centa, bo niby i w jaki sposób. Oni są źli, wiadomo, a my dobrzy, szlachetni i naprawdę w głębi serca pewni, że świat byłby piękniejszy i szczęśliwszy z dodatkowymi dwoma miliardami głodujących i jeszcze paroma dziesiątkami milionów niemieckich turystów-emerytów, na których podróże i gorące kąpiele szłoby rocznie z budżetu UE więcej, niż na obiadki szkolne dla niedożywionych dzieci we wszystkich krajach Starego Kontynentu łącznie. Ale zajmując takie stanowisko i wygodną pozycję w sporze, tak naprawdę chyba bez walki oddajemy im zwycięstwo i rację w oczach decydentów, którzy są już za starzy, by pamiętać wesołe hasła szkolne, tylko po prostu np. pracują w ONZ i muszą się martwić – wiedząc, że za za nich już nikt tego nie zrobi – co będzie z tą planetą dalej za 10 czy 20 lat: jedna wielka katastrofa i wojna o wodę jako najlepszy prezent dla naszych dzieci, na jaki było nas stać, czy jeszcze nie i da się to na pewien czas odwlec, choćby przy użyciu środków gorzej niż drastycznych – skoro faktycznie to jednak trochę ciężka wkrętka robić tę III wojnę światową i pewnie trudno mieć potem fajne sny, gdy do wieczora pracowało się nad planami, jak to zawczasu rozkręcić, coby nasz świat nie wykoleił się niczym przepełniony pociąg. Osobiście uważam, że niepotrzebnie wyjeżdżali z tymi chorobami, bo i tak wiele wskazuje na to, że za jakieś dwa wieki ludzi będzie znaczniej mniej – wystarczy może nawet, jeśli prawdziwy okaże się tylko jeden z wątków takich, jak o planecie Nibru, Czerwonym Meteorze, właśnie tej III wojnie światowej, comebacku Drakonian czy monstrualnych trzęsieniach ziemi i zapadaniu się całych krajów pod wodę w związku z tematyką a’la rok 2012. W tym kontekście chyba ten jeden raz już mogli pozwolić ludziom namnożyć się jak szarańczy – przecież i tak zostaną zdziesiątkowani, a populacja całej planety zejdzie poniżej pół miliarda, czyli tak jak chcieli, a nawet o 100 czy 200 milionów bardziej – według niezależnych od siebie, a jednak intrygująco ze sobą zgodnych relacji z wieków bliskiej przyszłości przedstawianych niezłomnie przez Billy’ego Meiera i Ala Bieleka, którzy co jak co, ale nie wyglądają na głupków, którzy by mogli pomyśleć, że ludzie uwierzą i jeszcze będą ich za to nosić na rękach, kiedy im opowiedzą, że byli w przyszłości; może my już nie doczekamy tych czasów, ale wiele wydaje się wskazywać na to, że za kilka-kilkanaście pokoleń problem przeludnienia naszej planety w końcu odejdzie w zapomnienie. Czyli wychodziłoby na to, że naszą współczesność dotknęły po prostu panikowanie i nadopiekuńczość ze strony Iluminatów, uobecnione dość niesmacznymi przekrętami z AIDS, SARS i rakiem – lekarstwa na które nigdy nie „zostaną” wynalezione i chyba każdy mniej więcej się orientuje, dzięki szkole i mediom ma jako takie pojęcie, że te choroby w oczach wszystkich naukowców z góry wyglądają na nieuleczalne i nie do pokonania jeszcze przez przynajmniej kilka dekad (podczas gdy w rzeczywistości już w latach 80-tych mieli lekarstwo nawet na …starość – prawdopodobnie uzyskaną od obcych technologię pozwalającą na cofnięcie stanu rozwoju ciała dorosłej osoby o dowolną ilość lat: uczyniono tak z Alem Bielekiem w 1984 r., kiedy zaczął się gwałtownie starzeć po skoku przez czas; wobec jego brata Duncana Camerona zastosowano tym razem już na pewno pochodzącą od obcych technologię przeszczepu duszy, świadomości i pamięci do innego ciała – gość ma inną twarz i sylwetkę, niż widział w lustrze w młodości, gdy jeszcze mógł zostać bibliotekarzem zamiast zgłaszać się do oddziałów specjalnych, jest niepodobny do brata i ma czego żałować, jeśli w najlepszych latach stracił kupę czasu na mycie zębów, choć może wewnętrzny głos intuicji podpowiadał mu, że to nie ma sensu; według Plejaran sztuczne przedłużanie życia w nieskończoność byłoby jednak bez sensu, ponieważ dusza potrzebuje odpoczynku „po tamtej stronie” i tak samo jak ktoś pozbawiony przez wiele dni snu, przebywając za długo na tym świecie stawałaby się zidiociała). W niezależnym obiegu informacyjnym nie ma i nie było zresztą bodaj ani jednej informacji z jakiegokolwiek źródła, że ktoś coś słyszał od kosmity albo naukowca z podziemnej bazy, że gdzieś w przyszłości ludzi na Ziemi dalej będą miliardy. Więc jak to jest, ci Iluminaci rządzą światem, a nie mają nawet Internetu, żeby się zorientować, co w trawie piszczy..? A może z tym przetrzebianiem innych ras chodziło jednak o coś innego, a owa troska o przyszłość ludzkości stanowi tylko niezłą wymówkę, na której nie poznało się 95% samych wykonawców tych planów i realizatorów tejże strategii? Słyszy się nieraz, że 80% mieszkańców planety nie jest już potrzebnych możnym tego świata, skoro gros pracy wykonują teraz maszyny – w dodatku owi niepotrzebni zużywają surowce, destabilizują ekosystem, no i dalej się mnożą. Może to prawda, że to tylko o to chodzi; a może to jednak naprawdę wzięło się z obawy przed katastrofalnym przeludnieniem, bo np. Nibiru została zniszczona (Swerdlow), inwazję smoków przyjęli na klatę życzliwi nam obcy (Collier), z rokiem 2012 sami sobie poradziliśmy w ramach międzynarodowej współpracy w tajnych projektach, tak żeby nas nie zalało (Burish), III wojny wszystkim się w sumie odechciało (Meier), a Czerwony Meteor doleci dopiero za 100 lat (oby) – tak też to może być i w kontekście tego typu opcji warto się zastanowić, czy chcemy naprawdę zmienić nasz system cichego załatwiania najtrudniejszych problemów przez ‚globalnych katów – wolontariuszy’ w demokracji działającej nie lepiej od wybielacza z reklamy, czy tylko dalej rzucać kamieniami w kordony Bogu ducha winnych policjantów, ochraniające spotkania cynicznych bywalców szczytów władzy. Wątpliwe bowiem, żeby ktokolwiek pozwolił nam zająć ich miejsce, widząc jak zgrywamy niewinnych „dobrych ludzi”, a tak naprawdę pasuje nam brak władzy i wiążącej się z nią odpowiedzialności, umożliwiający niczym niezmącone żarliwe głoszenie szczytnych haseł, w które w dodatku się wierzy i zasypia spokojnie – choćby ich wdrożenie musiało zamienić losy ludzkości w już totalną jazdę bez trzymanki, jeśli faktycznie do końca nie można liczyć ani na żadne rychłe katastrofy, ani na cwane potwory z kosmosu. Wyobraźmy sobie, ile młodzieńczej paplaniny słychać za zamkniętymi drzwiami w ONZ, gdzie nawet Sarkozy przestaje się uśmiechać, skoro wykresy mówią same za siebie, a w Drugiej Siedzibie jeszcze pewnie Szarzy, jak to oni, pokazują klipy z przyszłości, na których tyle zapłakanych dzieci tuła się po dymiących zgliszczach, że przy tym kroniki z Kambodży to były filmy b.o. – ile tam, z dala od kamer telewizyjnych i mikrofonów, nawet sam Demostenes zdziałałby z linią argumentacji „tylko nie róbmy niczego niegrzecznego, bo to byłoby przecież nieładnie i wbrew przykazaniom, a Bóg i tak uratuje Ziemię, jakoś to będzie”..? Jak to możliwe, że ci Iluminaci czy inne takie grupy, z niejedną nieukaraną zbrodnią na koncie, nadal sobie sterują naszym światem nie niepokojone, choć już co najmniej od pół wieku powstają o ich działaniach niezależne filmy dokumentalne, książki i ludzie z krzeseł, bijąc brawo na konferencjach pełnych prawdy, słono okupionej odwagi i wolnych stanowisk dla kamer telewizyjnych? A kto by się tym zajął za nich – może politycy z naszego kraju, zawsze przedkładający ocenę historii nad widzimisię wyborców, skądinąd też światłych ludzi..? Może ta współczesna globalna sytuacja bierze się właśnie z tego zakłamania, że jako masy „dobrych” wolimy po prostu nie wiedzieć o tych ciężkich klimatach i nie mieć z nimi nic wspólnego – my to byśmy zmietli potężny przemysł farmaceutyków onkologicznych niczym kurz z regału i w każdym domu zwyczajnie dobudowali piętra dla pradziadków, finansując to z nadwyżek funduszy organizacji charytatywnych; a mieszkańcom Afryki posłalibyśmy paczki z nasionami sztucznych jadalnych roślin, które szybko rosną nawet na pustyni bez opadów – to nie żart, naprawdę coś takiego mają już od dawna, według źródła Icke’a, ale prędzej użyją raczej tego drugiego zestawu nasion, agresywnych warzyw i zbóż wyglądających jak normalne, lecz dających plony pozbawione jakichkolwiek wartości odżywczych, tak by ludzie nawet z pełnymi żołądkami nadal umierali z głodu. Ciekawe, ile dekad mieszkańcom Czarnego Lądu zajęłoby osiągnięcie populacji 10 miliardów i jak wpłynęłoby to na tamtejszy poziom życia, wyżywienia, dostępu do wody oraz podstawowej opieki medycznej, no i czy w tej sytuacji nie zaczęliby czasem emigrować po 20 mln do każdego ze 100 najbogatszych krajów świata… Więc siłą rzeczy tak to się chyba właśnie układa, że w gmachach globalnej biurokracji ściany wydają się sprzyjać osobom pozbawionym skrupułów, kształtowaniem wydarzeń zajmują się ci „źli” i choć też pewnie potem nieraz snują się zdołowani, to w sumie pewną taką jak gdyby siłą wyporu pozostają u sterów, bo choć rzadko wybitnie szlachetni z twarzy, przynajmniej nie głoszą na prawo i lewo, że trudne problemy nie istnieją, a 50 miliardów też brzmi fajnie i jakoś byśmy się pomieścili, tylko trzeba by przegnać te wszystkiemu winne, niegodziwe władze, coby już wszyscy mogli sobie żyć w słodkim świecie bez grzechu. Ja już nie wiem, chyba też się zapiszę do tych Iluminatów i będę z „demonami” chłeptał po podziemiach krew niewiniątek, a potem własne dzieci podłączał do prądu, żeby uczynić je silniejszymi (jak opowiadała Svali) – nie ma strachu, że się wyda, skoro informacje i zeznania byłych uczestników o tym wszystkim krążą już od dawna, na wideo, pod przysięgą, podparte zaginięciami – wszystko, co chcesz – no i jakoś nikt, dowiedziawszy się o tym, nie rozpowiada tego dalej wśród znajomych, zazwyczaj słusznie przypuszczając, że o niczym takim nie chcieliby słyszeć. Więc może to już tak musi być, potrwać jeszcze ze dwa wieki, zanim społeczeństwa nie dojrzeją do uczciwego zajęcia się na płaszczyźnie publicznego dyskursu problemami typu „nie ma, że boli, bo inaczej wszyscy jesteśmy utopieni”..? Czyli wrogiem, przeciwnikiem, przyczyną zła w naszym świecie nie byliby tak naprawdę ani ci Iluminaci, ani żadni inni ‚sataniści’ – tylko nasze własne powszechne, wygodne zakłamanie, naszych rodzin i znajomych, sąsiadów oraz ludzi mijanych na ulicy..? Totalna nieszczerość w wymiarach jednostkowym i grupowym, w żenującej symbiozie z bajeczkami religii i halucynacjami punktualnie serwowanymi co wieczór z telewizora? A może gdybyśmy byli tą dwudziestką pasażerów z rozbitego w Alpach samolotu, kanapki dawno by się skończyły, a ciała z kokpitu jeszcze nie zepsuły – tak samo też kilka osób „poszłoby coś upolować”, podczas gdy reszta z mieszanymi uczuciami i rozbieganymi oczyma zajęłaby się zbieraniem chrustu, a żadne z dzieci nigdy o niczym nie dowiedziało; i mniej więcej tak samo zdaje się to wyglądać w naszym świecie w skali makro, niemalże optymalnie, jak można było stawić czoła zaistniałej sytuacji: faktycznie, po co dzieciakom opowiadać o tym wszystkim po szkołach – żeby potem na przerwach zamiast śmiać się albo bujać sobie w obłokach, jedno obok drugiego stały niczym zombie, ze spojrzeniami wolno szurającymi po asfalcie..? W takim razie zamiast świecenia z latarką po oknach piwnic starych zamków, może więcej sensu miałaby ‚praca organiczna’ nad bezkompromisowym przepytywaniem, w celu „zagnania w kozi róg”, naszego świata wzajemnych sympatycznych złudzeń, niesionego na falach tej samej paplaniny, której nie sposób nie uświadczyć, zostawiając telewizor włączony na parę godzin albo otwierając gazetę i czytając głębokie myśli felietonistów? A może ludzie zwyczajnie wolą te iluzje od prawdy, może to nie nam pierwszym otwarły się oczy i patrząc po świecie wokół, musielibyśmy jeszcze tylko szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, czy tak na oko, to otaczają nas kolejne wcielenia dawnych rycerzy i walecznych dziewic, czy raczej hordy zawistników drepczących co tydzień do kościoła, po których trudno się spodziewać klasy, odwagi bądź szacunku dla prawdy większego niż ten, jakim darzą samych siebie..? Jeżeli jednak za współczesnymi zbrodniami kontroli populacji stoją tak naprawdę dobre intencje, tyle że trudne, skomplikowane i kontrowersyjne, niemożliwe do rozegrania w groteskowo zakłamanym dyskursie publicznym – to jakimi dobrymi intencjami wytłumaczyć fluoryzację wody pitnej, mimo protestów wciąż forsowaną w wielu krajach i od dekad stosowaną na terenie USA – choć już w latach 30-tych XX wieku wykazano szkodliwy wpływ floru na ludzki organizm, w szczególności mózg, co do czego zgadzały się największe ówczesne autorytety pokroju laureatów Nagrody Nobla, a przeprowadzone później testy porównawcze osób dorastających w różnych stanach USA wykazały, że picie takiej wody przez całe życie obniża iloraz inteligencji statystycznie o 20 punktów IQ..?

Ale może to wszystko tylko jakieś czcze spekulacje o bzdurach rodem z teorii spiskowych. Spójrzmy na naszą rzeczywistość trzeźwo: jakie są szanse, że rodzina rządząca starym światem bezlitosnych arystokratycznych monarchii – ród Windsorów – i rodzina rządząca ostoją i gwarantem demokratycznego, wolnego świata – Bushów – będą ze sobą spokrewnione..? W naszym kraju nie widzi w tym nic podejrzanego plus minus żaden z tysiąca najbardziej renomowanych profesorów historii, filozofii czy politologii, suto opłacanych z podatków górników i rybaków w rewanżu za ‚dorobek naukowy’; no ale co w tym dziwnego, skoro także według mediów, niezależnie i obiektywnie kontrolujących przecież uczciwość życia publicznego wzdłuż i wszerz, wszystko jest o.k. ..?

Pewnie mało która, a może i żadna z osób dowiadujących się o niepokojąco przemilczanych sprawach, wypowiedziach i relacjach, wpadła na pomysł, aby w ośrodku kultury w swojej miejscowości założyć fanklub tych pradawnych hybryd galaktycznych ludzi z inteligentnymi kosmicznymi gadami – to znaczy nie w tym szerszym sensie, pod który my też byśmy podpadali, tylko pod kątem wyłącznie owych ‚Werther’s Original’, ‚stradivariusów’, w prostej i czystej linii potomków pierwszych starożytnych królów, personifikujących lokalny planetarny pokój w największej wojnie pamiętanej przez gwiazdy historii i nienaruszonymi proporcjami swojego DNA oddających hołd morzu łez i wyrzeczeń własnych protoplastów, którzy zapewne niekoniecznie zakochiwali się też zawsze tylko w hybrydach ze szczytów arystokracji – nakazy bogów z takimi czy innymi głowami to jedno, a życie pisze własne historie, wiadomo jak to z bestiami i pięknymi… Ale oprócz tak oczywistego, że nie trzeba go w ogóle wysławiać, moralnego oburzenia i poczucia etycznej wyższości wynikających u nas z ich zwyczajów picia niewinnej ludzkiej krwi – które pewnie gdzieś za 10-15 lat w „Rozmowach w toku” na wyścigi będą wykrzykiwać i ze zgrozą wyrażać baby grube od skrzydełek maleńkich kurcząt zaszlachtowanych przez ślepe mechaniczne ostrza po krótkim życiu w ścisku bez dotknięcia prawdziwej ziemi, mamy ani promienia słonecznego światła – to w sumie jeszcze nie udowodniliśmy, że my, 85% ludzie, jesteśmy istotami lepszymi od tych 50-50 miksów – kto wie, może to właśnie te hybrydy robią ciekawsze origami i wymyślają śmieszniejsze kawały, rysują najbardziej wciągające komiksy i w ogóle są istotami bardziej „na poziomie” zarówno od nas, jak i od rasowych, 100% gadoidów, smoków czy jak ich tam zwał, tak zwał. Tymczasem dla zwykłych ludzi będą to pewnie po prostu wypisz-wymaluj potwory – dlatego może faktycznie lepiej nie opowiadać o tym w telewizji, bo zaraz by było: „Dali Zenek, chytej no za widły i jadymy do tej Lotaryngii, żeby już proboszcz nie brynczoł…”; nawet wrażliwi poeci pewnie raczej nie zaczną dedykować im tomików swoich wierszy; a miłośnicy kultury ‚gothic’, jak można się spodziewać, woleliby bez ogródek nazywać te osoby po prostu „wampirami”, co brzmiałoby na dzień dobry wyraźnie pejoratywnie i szybko musiało stać się politycznie niepoprawne ze względu na nadmierne uwypuklanie naturalnych potrzeb fizjologicznych właściwych konkretnej rasie (choć w sumie są też takie domysły, że oni piją tę krew głównie po to, żeby się nie przemieniać w tę budzącą szok formę, enzymy z krwi ssaków po prostu utrzymują ich w ssaczej postaci; być może wbrew pozorom jakoś łączy się z tym wątek, że tę gadoidzią wersję siebie trzeba zazwyczaj aktywować właśnie poprzez picie krwi, inaczej pozostałoby się człowiekiem – tu by pasował motyw z legend pouczający o tym, że pijąc krew stajesz się wampirem). Patrząc na to tak z boku, oceniając ich sukcesy na arenie wieków jako program dowolny i jego wykonanie, to póki co trzeba przyznać, że radzą sobie doprawdy nie najgorzej – jest ich tak mało, a jednak to one z polotem nami sterują i od wieków żyją sobie wygodnie na salonach za nasz pot i znój, przy czym skonstruowały nam matriks prawie jak prawdziwy świat, tak trudno się zorientować nawet wielu ufologom pomimo mnóstwa materiałów krążących dziś już nie tylko po Internecie i dostępnych w każdej chwili – wciąż niełatwo stać się tak wewnętrznie pewnym co do ich istnienia i autentyczności tych wszystkich doniesień, przyjąć to za fakt, jakby to już była normalna sprawa typu „tak to jest…” W sumie dolina schodzi, kiedy się o tym myśli, że jest coś takiego, że „oni żyją” – ale z drugiej strony, czyż nie wyjaśnia się przynajmniej ta gnębiąca na pewno każdego zagadka, dlaczego ten nasz świat zawsze był i wciąż jest taki porypany, zryty i przykry, jak gdyby to jakieś dziwolągi napisały historię i nagryzmoliły również kontury współczesnej rzeczywistości, która tak naprawdę chyba nikomu ani przez moment tak całkiem się nie podobała..? Czemu to wszystko jest takie rozczarowujące, los człowieka niczym wypracowanie kompletnie nie na temat, akurat o taki krajobraz perspektyw przecież nigdy żadnemu dziecku nie chodziło, dlaczego przyjaciele i rodzina zawsze mówią do Ciebie zupełnie innym językiem, niż prezenterka z tv czy autor artykułu w gazecie, a Ty też przy obcych wylewnością zwykle nie grzeszysz, bo po prostu jakoś nie ufasz dalekiemu światu – czemu od zawsze naszym oczom ukazują się te dwa zupełnie różne plany, a w potocznej mowie robotników często spotyka się zupełnie nieobecne w słownikach szczególne znaczenie słowa „oni”..?

Komentarzy 11 to “Wszystkie Hipotezy w Pigułce(2)”

  1. 8 pasażer nostromo Says:

    O rany ludzie przecież wiadomo ,że jak by jełopy wybrane przez Architekta nie kradły i nie wywalały ton zboża do morza ,bo nie sprzedali Afryce czy komu tam po zawyżonych cenach i niekoniecznie zdrowego i nie byłoby złodzieji w bankach i nie było by świrowania z nieefektywną technologią energetyczną etc. etc.
    to by i głodu i wojen nie było… co ty ich tak bronisz -płacą ci? NO chyba ,że jesteś jaszczurą ,albo wężem…
    Te rasy śmasy to takie przedszkole ,że żal wiedzieć…
    Wszechświat to sami agresywni debile???????
    W czym lepsi, w technologi? Bo duchowo nie lepsi od małpo-jaszczurów…Masakra… Uwięziono mnie z przygłupami ,którym wydaje się ,że są lepsi…od?
    Przy nich zwierzaki to ideały chodzące, bo nawet hieny jak ,której odbije, bez względu czy jest samica czy samiec ,wyałtowana zostaje jak pierdzieli głupoty i doprowadza do ruiny wszelkiej stado X…A tu co kosmita to jakiś potłuczony…przy Oświeconych Grupach Wybrańców Archtekta…to małpy Szympansy czy Goryle to szczyt cywilizacji, a koty to duchowi mistrzowie i magowie…

  2. Irbis Says:

    Ja nie jem mięsa od bardzo, bardzo wielu lat bo nie czuję takiej potrzeby a wiec nie męczę sie i nie muszę sie poświecać … Poza tym czuję sie świetnie i wcale nie jetem szkiletorem no i wcale nie odczuwam potrzeby jedenia mięsa ktore prawde mowiac po tylu latach niejedzenia go wzbudza we mnie obrzydzenie … Nie mam nadwagi ale na 1,82 waże 63 kg. co uwazam jest w sam raz. uwam ze kazdy ma prao decydowac sam co chce a co nie che jesc i eksperymentowac az w koncy trafi na to co mu odpowiada …

    • Fuwa Says:

      Przyjacielu – w sam raz to było by 82 kg. Przy wadze 63 kg to jesteś zapasiony Oświęcimiak…

  3. CarlsonToms9 Says:

    Hello fellow prawdaxlxpl.wordpress.com members.

    I am like to introduce myself to all here. I have been reading this board at some times and liking to join here now..

    Am glad to join here once and for all,

    Please excuse my spaking english as it is not my first language..

  4. AllenW12t Says:

    Just stopping by to say hi,

    Love your site..

  5. Swedenboy Says:

    Подскажите пожалуста, я нахожусь в Москве и хочу добраться до границы с Финляндией. Как мне лучше всего это сделать? Доехать поездом до Питера, а потом пересесть на другой поезд который едет в Финляндию или есть ещё какие-либо варианты? Спасибо!

    • Jacolo Says:

      Попитай на русских сервисах, ведь еще вы должны иметь объединение самолетом и разве будет найлепсзим решением

  6. PetrKunkAlpinist1977 Says:

    Da haste dir aber viel mhe gegeben
    Den Eiger in 2,47 Stunden zu besteigen whre wohl vor 70Jahren nicht moeglich gewesen
    Respekt Ueli Steck!

  7. Robert z Warszawy Says:

    Autorem jest stwórca, który/ra/re postanowił/ła/ło zamieszać wreszcie w swej zupie – kreacji, bo już się przypalać zaczęła i śmierdzieć. Kiedyś trzeba, nie ? 🙂 Czas na część 3.

  8. Język Says:

    Czy mógłbym prosić o info pod artykułem kto jest autorem i skąd czerpał źródła ???

    • Tomasz Says:

      artykuł pochodzi ze strony ukrytesprawy.org, której autorem jestem ja – za dnia nikt szczególny i obibok, w nocy infoBatman wpół zdezelowany, z PeGieeRu z cyberokiem..
      Materiały czerpałem tylko i wyłącznie z Internetu, po prostu obejrzałem setki nagrań itp. – a zaś to opisałem, tak jak to wtedy jakoś rozumiałem. Dziś wiem mniej, niż wtedy!

      Mam jednak poczucie, że wszystko jest na swoim miejscu, każda istota – nawet nieprzyjemna.. wypełni się każdego przeznaczenie, wszystkie linie losów ułożą się niby w mega-kostce Rubika te pola.. Jest tak, to co cię spotka – zależy od twoich moralnych wyborów, nie od demona nr 6 z półpiętra.


Dodaj komentarz